niedziela, grudnia 02, 2007

...Wyjeżdżam... (cz. I)

Ta notka miałą się pojawić wczoraj, ale zapomniałam ją opublikować. Dzisiaj nie będzie to całość. W środę 5 grudnia pojawi się jej dalsza część.
Życzę miłe lektury i liczę na wiele komentarzy. :-)
***
Stałam, stałam i nie wiedziałam co powiedzieć. "Przecież ja go nie kocham".
-Lily, kocham cię...-Zaczął Jack.
-Ale ja ciebie nie. -Przerwałam mu. -Przykro mi. -Powiedziałam i wróciłam do Wielkiej Sali, Lana z Syriuszem właśnie z tamtąd wychodzili zajęci rozmową. Nawet mnie nie zauważyli. Czułam, że powoli tracę najlepszą przyjaciółkę. Ona teraz ma chłopaka i więszość czasu będą spędzać razem, mogłam się tego spodziewać. Usiadłam naprzeciw Remusa, który był przeraźliwie blady.
-Coś się stało? -Zapytałam go.
-Nie nic tylko... Yyy. Moja mama jest chora. -Powiedział tak jakby nie był tego pewien. -Tak moja mama jest chora i będę musiał dzisiaj do niej jechać. -Powiedział i wyszedł z Wielkiej Sali niby pod pretekstem spakowania się. "On coś ukrywa" pomyślałam i wyszłam za Remusem. Zobaczyłam Jacka, uśmiechnęłam się do niego, ale on tylko wzruszył ramionami i przeszedł obojętnie koło mnie, nie zaszczycając mnie spojrzeniem. Poszłam samotnie na zajęcia. Pierwszą lekcją były eliksiry z prof. Mikel, która nienawidziłą Gryfonów. Więc lepiej było się nie spóźnić. Czekałam na profesor razem z gryfonami i Ślizgonami, ale ona nie wychodziła.
-Co się stało tej wiedźmie? -Zapytał ktoś za moimi plecami. Odwróciłam się, a tam stali dwaj Gryfoni: James i Syriusz. Spojrzałam na nich z pogardą i z powrotem się odwróciłam.
-Hej Evans! -Zawołał James. -Gdzie zgubiłaś swojego Jacka?
-Po pierwsze to nie jest mój Jack, a po drugie to nie odzywam się do takich karaluchów jak ty Potter! -Wrzsnęłam i jakim cudem, ale coś się ze mną stało, że oplułam go. Potter był wściekły.
-Expelliarmus! -Rzucił na mnie pierwsze, lepsze zaklęcie jakie mu przyszło do głowy. Poczyłam że się przewracam, lecz szybko się podniosłam.
-Expelliarmus! -Również rzuciłam to zaklęcie. nie wiedziałam, że prof. Mikel wyszłą już ze swojego gabinetu. Potter upadł, lecz on nie miał tyle szczęścia co ja. Uderzył z całej siły w ostry róg ściany. Opiekunka Ślizgonów była wściekła.
-Potter do Skrzydła Szpitalnego, a za twoje zachowanie Evans Gryffindor traci 100 punktów. Idziemy do McGonagall, a wy siadać w ławkach. -Powiedziała do reszty uczniów. Pottera już nie było. A ja byłam na niego wściekła, pewnie mu się upiecze.Doszliśmy do sali Transmutacji.
-Przepraszam pani profesor, czy można panią prosić? -Zapytała wściekle.
McGonagall wyszła, spojrzała na mnie, a potem na prof. Mikel.
-Ta oto młoda panna rzuciła zaklęcie na moich oczach na pana Pottera, który nieszczęśnie uderzył w róg ściany. Co pani na to? -Ninawidziłam tej wiedźmy z całego serca.
-Dziękuje pani może pani już iśc dokończyć lekcją, a ja pogadam sobie z panną Evans. -Powiedziała McGonagall.

***
Tak myślałam szlaban mnie nie ominął, a McGonagall była tak wściekła, że odjęła jeszcze Gryfonom 100 punktów. Szlaban miał trwać miesiąc. Oczywiście jak podejrzewałam Potterowi się upiekło. Rozpłakałam się. Nie wiedziałam ile czasu minęło od wyjścia z gabinetu McGonagall. Ja po prostu siedziałam pod ścianą i płakałam. Zegar wybił północ, a ja nadal tam siedziałam. W końcu postanowiłam wysłać list do rodziców, poszłam do dormitorium wzięłam wolny kawałek pergaminu i pióro i poszłąm do sowirni. Usiadłąm sobie na parapecie i zaczęłam pisać.
Kochani Rodzice!
Przepraszam, że do was nie pisałam, ale tyle się działo, że nie miałam czasu.
Ale teraz stało się coś czego nie zniosłam. Podjęłam decyzję, której nie zmienię.
Mam nadzieję, że ją uszanujecie, ale o tym potem. Pierwsze napiszę wam tylko ten króciutki list, a w następny napiszę wam o co chodzi. Nie chcę was martwić moimi sprawami, ale w tym momencie najbardziej was potrzebuję.
Mój kolejny list napiszę zaraz po tym jak otrzymam odpowiedź na ten.
Kocham was i pozdrawiam
Lily
P.S. Pozdrówcie Petunię!
Przywołałam do siebie Śnieżkę i dałam jej list. Mojej decyzji nic już nie zmieni.
Poszłam do dormitorium i położyłam się spać. miałąm nadzieję, że rodzice szybko odpiszą. Rano obudziło mnie ciche pukanie. otworzyłam oczy i zobaczyłam Śnieżkę z listem. Szybko otworzyłam okno i wzięłam list.
Kochana Lily!
Nie zależnie od tego co się stało i jaką decyzję podjęłaś. My się z tobą zgodzimy.
Czekamy na twój list z pewnymi objaśnieniami.
Kochamy cię Lily
Rodzice
Ich list był bardzo krótki, ale wiele mi wyjaśnił, "Oni się zgodzą" pomyślałam, chwyciłam pióro, pusty pergamin i zaczęłam mój list.
Kochani Rodzice!
Tutaj w Hogwarcie nie czuję się zbyt dobrze. Mam niewielu przyjaciół.
Nie czuję się szczęśliwa, więc podjęłam taką decyzję jaką podjęłam.
Nie chciałąbym żebyście się martwili. Dzisiaj pójdę do dyrektora i wszystko załątwię. Czakajcie na mnie na peronie bo wyjeżdżam...
***
Notka w pewnym sensie wszystko komplikuje. W żuciu Lily pojawią się nowa ważne osoby. W nowej szkole doświadczy wielu przygód, ale wszystkiego dowiecie się w nowej noci czyli już w środę, bo ona jest prawie gotowa.

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Kurcze. Wszystko się zaczyna komplikować. Mam nadzieje, że Lily nie wyjedzie z Hogwartu. Z niecierpliwością czekam na następną notkę :)

Anonimowy pisze...

Konkurs na naj bloga został przeniesiony z www.blog-duzo-konkursow.blog.onet.pl na www.mojekonkursiki.blox.pl i tam możesz na siebie głosować...

Anonimowy pisze...

Konkurs na naj bloga został przeniesiony z www.blog-duzo-konkursow.blog.onet.pl na www.mojekonkursiki.blox.pl i tam możesz na siebie głosować...

Anonimowy pisze...

Konkurs na naj bloga został przeniesiony z www.blog-duzo-konkursow.blog.onet.pl na www.mojekonkursiki.blox.pl i tam możesz na siebie głosować...

Anonimowy pisze...

Spodziewam się, że notka będczie super.
Zaraz zabieram się za czytanie.
Zapraszam do mnie www.telcie-itp.blogspot.com/