wtorek, grudnia 25, 2007

...To nie możliwe cz. I...

Notka pojawiła się z okazji świąt Narodzenia Pana. Chciałabym Wam złożyć najserdeczniejsze życzenia: zdrowia, wiele radości i dużo czasu na komentowanie moich postów. :-) Notkę dedykuję Aghacie z zycie-huncwotow-i-innych.blog.onet.pl, która jest z mną od moich pierwszych, najmarniejszych notek. (Oczywiście bardzo serdecznie ją pozdrawiam!!!)
A teraz notka.

***
Lucjusz powoli mnie pocałował. Poczułam tysiące motylków w brzuchu, było to cudowne uczycie. NAgle zaczął padać deszcz.
-Chodżmy już. -Powiedziałam odrywając się od niego, lecz on nic sobie z tego nie zrobił tylko nadal mnie całował.
-Chodżmy już. -Powiedziałam ponownie się od niego odrwając.
-Och, no dobrze. -Powiedział, wyminął mnie i nie zwracając na mnie najmniejszej uwagiposzedł sobie.
-Lucjusz! -Zawołałam za nim. Lucjusz zaczekaj! -W końcu się zatrzymał i zapytał
-o co ci chodzi? -Spojrzałam na niego zdziwiona.
-O co mi chodzi? -Zapytałam poirytowana. -Chyba o co tobie chodzi? Prawda?
-Kochasz mnie? -Popatrzył na mnie znacząco.
-Wybacz mi alejak można kogoś kochać po zaledwie paru godzinach spędzonych ze sobą? -Byłam wściekła na Lucjusza, nie rozumiałam go.
-Czyli mnie nie kochasz?
-Przykro mi ale nie. -Powiedziałam i wróciłam do pokoju, na szczęście nikogo nie było, bo był to czas kolacji. Ja nie byłam głodna, tylko śpiąca. Poszłąm do łązienki, napuściłam sobie gorącej wody do wanny i weszłam do nioej. Usłyszałam, że kktoś wszedł do pokoju, lecz i tak nie wyszłam z łazienki.
-Lily! Lily wyłaż! Siedzisz tam już ponad godzinę! -Dobijała się Roksana. Ubrała piżamę i wyszłam.
-No nareszcie. -Powiedziałą i weszła do łazienki, a ja położyłąm się na łóżku i spojrzałam tępo w sufit.
-Coś się stało? -Zapytał Zack patrząc na mnie podejrzliwie.
-Nie nic. -Odpowiedziałam uśmiechając się sztucznie.
Zaczęłiśmy rozmawiać na przeróżne tematy. Bardzo szybko się zaprzyjaźniliśmy, zarówno z Zackiem, jak i z Roksaną, która dołączyła się do rozmowy gdy wyszła z łazienki.
-Podobno Lucjusz wyjeżdża. -Powiedziałą Roksana, kiedy to Zack poszedł do łazienki.
-Co, ale dlaczego? -Dopytywałam się Roksany.
-No nie jestem zbyt pewna -Zaczęła. -ale z tego co słyszałam od Lucjusza to ma chorą matkęi musi się przeprowadzić żeby być bliżej niej. -RZekła i położyła się na łóżku.
-A tak w ogóle to gdzie on jest? -Zapytałam patrząc na łóżko Lucjusza.
-Już pojechał. -Powiedziała, a po chwili dodała. -Śpij już.
Lecz ja wcale nie zamierzałam spać. Ubrałam to co mi się nawinęło pod rękę i popędziłam na błonia. Na szczęście szybko go zobczyłam. Szedł przed siebie zamyślony.
- Lucjusz! Lucjusz czekaj! -Odwrócił się i spojrzał mi prosto w oczy.
- Kocham Cię Lily. -Powiedział i pocałował mnie. Po chwili się od niego oderwałam.
- Lepiej już idź. -Popędziłam go. -Jeszcze się spóźnisz na pociąg. -Po raz ostatni go pocałowałam, a on poszedł. Wróciłam do pokoju. Zack i Roksana już spali, wogóle im się nie dziwiłam wkońcu było już grubo po północy. Ja również położyłam się spać. Rano zostałam okrótnie obudzona przez budzik.
- O nie.- Mruknęłam niezadowolona, wyłączając budzik. Roksana już się obudziła i chciała obudzić Zacka, kiedy wpadłam na pewien pomysł. Przedstawiłam go Roksanie i obydwie uznałyśmy, że jest wspaniały. Roksana szybko wyczarowała kubeł zimnej wody i wylała go na Zacka. Ten jak oparzony zerwał się z łóżka, spojrzał na nas wściekle i wszedł do łazienki. My chichotałyśmy cicho w rogu pokoju, gdy Zack wyszedł spojrzał na nas swoim zwykłym, miłym wzrokiem, a my już wiedziałyśmy, że mu przeszło. Poszliśmy razem na śniadanie rozmawiając wesoło po drodze.
Zauważyłam, że Zack ukradkiem spogląda na Roksanę. "Czyżby miłość?" myślałam, "ale nie, to niemożliwe".
-Jak zapewne wszyscy wiedzą- Zaczął dyrektor.- już jutro mamy koniec roku, więc z tej okazji...- Przerwał na chwilę, aby potem krzyknąć.- Z tej okazji odwołuje wszystkie zajęcia!- Nauczyciele byli wyjątkowo szczęśliwi. Nauczycielka transmutacji podeszła do mnie, Roksany i Zacka.
- Chodźcie na chwilę do mojego gabinetu.- Spojrzeliśmy po sobie i ruszyliśmy za nauczycielką.
- Lucjusz wczoraj pojechał do domu w sprawach rodzinnych. Już nie będzie chodził do naszej szkoły, z tego powodu...- Przerwała, podeszła do drzwi i zaprosiła do gabinetu ładną brunetkę.- To jest Elizabeth Tucker jest w waszym wieku.- Powiedziawszy to wyszła z gabinetu.
- Jestem Roksana.- Pierwsza się przedstawiła, po czym podała jej rękę.
- Ja jestem Elizabeth, ale mówcie mi Liz.- Powiedziała uśmiechając się.
- Jestem Lily, a to jest Zack.- Powiedział wskazując na Zacka i uśmiechając się.
- Miło m i was poznać.
Poszliśmy razem na błonia i zaczęliśmy długą rozmowę. Wszyscy się zaprzyjaźniliśmy. Kiedy zaczęło się ściemniać poszliśmy do pokoju, rozmawialiśmy jeszcze chwilę i poszliśmy spać.
***
- Dzisiaj koniec roku szkolnego.- Mówił dyrektor na śniadaniu.- Kolejny raz sptkamy się 1 września. będę za wami tęsknić.
- Zakończył, a wszyscy zaczęli klaskać. Poszliśmy na peron, pociąg już czekał. Poszłam za Roksaną do wolnego przedziału. Za nami przyszła Liza.
- Roksana co jest z tobą i Zackeim?- Zapytałam z nienacka.
- Nic.- Powiedziała czerwieniąc się.- A co by miało być?
- No wiesz...- Zaczęłam udając zamyśloną.- Może miłość?
- Co?- Roksana aż wstała ze złości.- Jak śmiesz?- zapytała ze łzami w oczach, po czym wyszła głośno trzaskając drzwiami.
- Roksana!- Zawołałam za nią.
- Roksana zatrzymaj się!
- Przepraszam.- Powiedziałam po krótkiej chwili milczenia. Roksana uśmiechnęła się i powiedziała:
- Wiesz, że nie potrafię się na Ciebie długo gniewać.- Po czym przytuliła się do mnie. Razem wróciłyśmy do przedziału, gdzie Liz siedziała zamyślona patrząc w okno, gdy nas zobaczyła uśmiechnęła się. Kiedy dojechaliśmy na stację zobaczyłam rodziców. Szybko do nich podbiegłam.
- Jak ja za wami tęskniłam.- Powiedziałam przytulając się do nich.
- My też za Tobą tęskniliśmy.- Powiedziała mama uśmiechając się promiennie. Wsiadliśmy do samochodu i pojechaliśmy do domu.
- Mamo przyszedł list.- Powiedziała Petunia znudzonym głosem.
- Och nareszcie.- Ucieszyła się mama.- Czekałam na niego.
- Chyba nie chcesz powiedzieć, że to potwierdzenie z obozu?
- Tak dokładnie.- Rzekła mama i spojrzała na mnie.
-Lily...- Zaczęła mama.
- Nie pojadę na żaden obóz.- Powiedziałam, patrząc jej prosto w oczy.
- Oczywiście, że pojedziesz.- Wtrącił się tata.
- Nie ma mowy. Nigdzie nie pojadę.- Powiedziałam i trzaskając drzwiami wyszłam. Pobiegłam do parku, usiadłam na ławeczce i rozpłakałam się. W sercu poczułam, że to nie jest już mój dom. Postanowiłam trochę pobiegać, na początku biegłam wolno, a potem maksymalnie przyśpieszyłam. Nagle z wielkim hukiem wpadłam na kogoś. Oboje runęliśmy na ziemię, noga przeraźliwie mnie bolała.
- Masz skręconą kostkę.- Powiedział chłopak na którego wpadłam. Zamarłam, bardzo dobrze znałam ten głos, choć nie słyszałam go od dłuższego czasu. Powoli podniosłam głowę i spojrzałam mu prosto w oczy...

środa, grudnia 05, 2007

...Wyjeżdżam -spacer (cz. II)...

Wyjadę jeszcze przed nowym rokiem.
To już postanowione i tak jak już pisałam nic
nie zmieni moję już dawno podjędej decyzji.

Pozdrowienia od Lily



Poszłam do sowiarni zanim dziewczyny się obudziły. Przywołałam swoją śnieżną sowę i poszłam do gabinetu dyrektora. Na szczęście dyrektor akurat wychodził z gabinetu na śniadanie.
-Czy mogę zająć profesorowi chwilkę? -Zapytałam dyrektora.
-Ależ oczywiście panno Evans. -Odpowiedział miło i razem poszliśmy do jego gabinetu. -Tak więc o co chodzi? -Zapytał.
-Chcę wyjechać. -Powiedziałam, a dyrekto spojrzał na mnie znacząco i zapytał:

-Jesteś tego pewna? Chcesz wyjechać i zostawić przyjaciół?
-Tak chcę wyjechać i proszę tylko o wyrzenie zgody i pomoc w znalezieniu innej szkoły. -Powiedziałąm spokojnie, ale zbierało mi się na płacz.
-No więc dobrze pojedziesz do szkoły w Piuton oczywiście jeżeli się nie rozmyślisz. -Powiedział do mnie również spokojnie.
-Nie nie zmienię zdania i jeśli można to chciałabym wyjechać już dzisiaj. -Powiedziałam pewnie. -Do widzenia. Muszę się jeszcze spakować. -Powiedziałam i wyszłam z gabinetu.Poszłam prosto do mojego dormitorium i na szczęście nie spotkałam żadnej z dziewczyn. Wyciągnęłam swój kufer i zaczęłam pakowanie. Po 2 godzinach byłam już gotowa.
-Proszę o to twoje zezwolenie na opuszczenie szkoły ja już wysłałem list do Piuton. Zawiezie cię nasz pociąg. -Powiedział i podał mi kopertę, a następnie odszedł.
Szłam korytarzami, których napewno nie zapomnę. Zatrzymałam się na chwilę przed drzwiami do Wielkiej Sali. Nie chciałam się z nikim rzegnać.
Nagle usłyszałam głos dyrektora.
-Moi mili proszę o chwilę uwagi. Chciałem wam powiedzieć, że jedna z uczennic, dobrych uczennic opuściła nas. Oooo tak Lily Evans wyjechała z tej szkoły do innej, ponieważ... No cóż nawet nie wiem dlaczego, najwidoczniej nie czuła się tutaj dobrze. -Powiedział i usiadł. Wszyscy wyglądali na zdziwionych. Moje przyjaciółki miały łzy w oczach.
-Nigdy was nie zapomnę. -Powiedziałam na głos i poszłam na stację Hogsmead.
Tam czekał na mnie jak powiedział mi dyrektor Błędny Rycerz. Wsiadłam do niego i pojechałam na peron 9 i 3/4. Wsiadłam do pociągu, który już na mnie czekał. Usiadłam w pusty, przedziale i zaczęłam myśleć o wszyskim. Czy dobrze zrobiłam wyjeżdżając. Wyciągłam mój album i zaczęłam przeglądać zdjęcia z całego roku.
Pierwsze było zrobione na lekcji zielarstwa. Bytł tam Remus, James i Marg. Przerabialiśmy wtedy Gryzonie Żółto Dziobowe. Jak się wtedy śmialiśmy z nich.
Nie mogłam oglądać tych zdjęć tak za nimi tęskniłam. Za Laną, którą poznałam na Pokątnej, za Remusem, którego poznałam dopiero w Hogwarcie. Tęskniłam za Marg, którą poznałam w przedziale. Tęskniłam za wszystkimi nawet za Jamesem i za jego wszystkimi próbami zdobycia mnie. Wiedziałam, że takich przyjaciół nigdy nie zapomnę. Dojecham do Piuton i zobaczyłam szkołę.

Była piękna w niczym nie przypominała
Hogwartu. Byłóą pomalowana na biało i otoczona lasami. Weszłam do środka, tam również było pięknie. Podeszłą do mnie jakaś pani i zaprowadziłą mnie do Wielkiej Sali, żebym zjadłą obiad. Wszędzie było pusto.
-Uczniowie są na zajęciach. -Wytłumaczyła mi. Usiadłam przy stole i zaczęłam jeść. Załuważyłam że jest tu tylko jeden stół. Gdy zjadłam to dostałam od tej pani coś co przypominało mapę. Więc ruszyłam do swojego pokoju, bo nie było tu domów tak jak w Hogwarcie. W pokoju były 4 łóżka, a nad każdym było zdjęcie ucznia. Z tych zdjęć wynikało, że pokój będę mieć z dwoma chłopakami i dziewczyną. Wszyscy byli w moim wieku, a wynikało to z ich planu lekcji. Po godzinie moi współlokatorzy zaczęli przychodzić z zajęć.
-Cześć. -Przywitała się dziewczyna. -Nazywam się Roksana Annos.
-Ja nazywam się Zack Rogul. -Przedstawiłsię chłopak.
-A ja jestem Lucjusz Malfoy. -Przedstawił się drugi chłopak, który był najbardziej przystojny.
-Cześć nazywam się Lily Evans. -Przedstawiłam się.
Zack i Roksana poszli już na kolację, a ja rozmawiałam z Lucjuszem, który gdzieś po 15 minutach zaproponował spacer, a ja się zgodziłam. Wzięłam sweter i poszliśmy. Lucjusz opowiadał mi o historiach tego zamku, a ja jemu o historiach Hogwartu. Już po 2 godzinach spaceru byliśmy przyjaciółmi.
-Chodź teraz pokarzę ci nasz taraz. -Powiedział i poszliśmy korytarzem, później po schodach aż do drzwi które Lucjusz pchnął i weszliśmy na piękny taras ozdobiony przeróżnymi kwiatami. Lucjusz zaczął się powoli do mnie zbliżać i...

***
Chyba każdy wie co się stanie dalej :-). Myślę, że notka pojawi się najwcześniej w sobotę. Mam nadzieję, że notka wam się podobała.

niedziela, grudnia 02, 2007

...Wyjeżdżam... (cz. I)

Ta notka miałą się pojawić wczoraj, ale zapomniałam ją opublikować. Dzisiaj nie będzie to całość. W środę 5 grudnia pojawi się jej dalsza część.
Życzę miłe lektury i liczę na wiele komentarzy. :-)
***
Stałam, stałam i nie wiedziałam co powiedzieć. "Przecież ja go nie kocham".
-Lily, kocham cię...-Zaczął Jack.
-Ale ja ciebie nie. -Przerwałam mu. -Przykro mi. -Powiedziałam i wróciłam do Wielkiej Sali, Lana z Syriuszem właśnie z tamtąd wychodzili zajęci rozmową. Nawet mnie nie zauważyli. Czułam, że powoli tracę najlepszą przyjaciółkę. Ona teraz ma chłopaka i więszość czasu będą spędzać razem, mogłam się tego spodziewać. Usiadłam naprzeciw Remusa, który był przeraźliwie blady.
-Coś się stało? -Zapytałam go.
-Nie nic tylko... Yyy. Moja mama jest chora. -Powiedział tak jakby nie był tego pewien. -Tak moja mama jest chora i będę musiał dzisiaj do niej jechać. -Powiedział i wyszedł z Wielkiej Sali niby pod pretekstem spakowania się. "On coś ukrywa" pomyślałam i wyszłam za Remusem. Zobaczyłam Jacka, uśmiechnęłam się do niego, ale on tylko wzruszył ramionami i przeszedł obojętnie koło mnie, nie zaszczycając mnie spojrzeniem. Poszłam samotnie na zajęcia. Pierwszą lekcją były eliksiry z prof. Mikel, która nienawidziłą Gryfonów. Więc lepiej było się nie spóźnić. Czekałam na profesor razem z gryfonami i Ślizgonami, ale ona nie wychodziła.
-Co się stało tej wiedźmie? -Zapytał ktoś za moimi plecami. Odwróciłam się, a tam stali dwaj Gryfoni: James i Syriusz. Spojrzałam na nich z pogardą i z powrotem się odwróciłam.
-Hej Evans! -Zawołał James. -Gdzie zgubiłaś swojego Jacka?
-Po pierwsze to nie jest mój Jack, a po drugie to nie odzywam się do takich karaluchów jak ty Potter! -Wrzsnęłam i jakim cudem, ale coś się ze mną stało, że oplułam go. Potter był wściekły.
-Expelliarmus! -Rzucił na mnie pierwsze, lepsze zaklęcie jakie mu przyszło do głowy. Poczyłam że się przewracam, lecz szybko się podniosłam.
-Expelliarmus! -Również rzuciłam to zaklęcie. nie wiedziałam, że prof. Mikel wyszłą już ze swojego gabinetu. Potter upadł, lecz on nie miał tyle szczęścia co ja. Uderzył z całej siły w ostry róg ściany. Opiekunka Ślizgonów była wściekła.
-Potter do Skrzydła Szpitalnego, a za twoje zachowanie Evans Gryffindor traci 100 punktów. Idziemy do McGonagall, a wy siadać w ławkach. -Powiedziała do reszty uczniów. Pottera już nie było. A ja byłam na niego wściekła, pewnie mu się upiecze.Doszliśmy do sali Transmutacji.
-Przepraszam pani profesor, czy można panią prosić? -Zapytała wściekle.
McGonagall wyszła, spojrzała na mnie, a potem na prof. Mikel.
-Ta oto młoda panna rzuciła zaklęcie na moich oczach na pana Pottera, który nieszczęśnie uderzył w róg ściany. Co pani na to? -Ninawidziłam tej wiedźmy z całego serca.
-Dziękuje pani może pani już iśc dokończyć lekcją, a ja pogadam sobie z panną Evans. -Powiedziała McGonagall.

***
Tak myślałam szlaban mnie nie ominął, a McGonagall była tak wściekła, że odjęła jeszcze Gryfonom 100 punktów. Szlaban miał trwać miesiąc. Oczywiście jak podejrzewałam Potterowi się upiekło. Rozpłakałam się. Nie wiedziałam ile czasu minęło od wyjścia z gabinetu McGonagall. Ja po prostu siedziałam pod ścianą i płakałam. Zegar wybił północ, a ja nadal tam siedziałam. W końcu postanowiłam wysłać list do rodziców, poszłam do dormitorium wzięłam wolny kawałek pergaminu i pióro i poszłąm do sowirni. Usiadłąm sobie na parapecie i zaczęłam pisać.
Kochani Rodzice!
Przepraszam, że do was nie pisałam, ale tyle się działo, że nie miałam czasu.
Ale teraz stało się coś czego nie zniosłam. Podjęłam decyzję, której nie zmienię.
Mam nadzieję, że ją uszanujecie, ale o tym potem. Pierwsze napiszę wam tylko ten króciutki list, a w następny napiszę wam o co chodzi. Nie chcę was martwić moimi sprawami, ale w tym momencie najbardziej was potrzebuję.
Mój kolejny list napiszę zaraz po tym jak otrzymam odpowiedź na ten.
Kocham was i pozdrawiam
Lily
P.S. Pozdrówcie Petunię!
Przywołałam do siebie Śnieżkę i dałam jej list. Mojej decyzji nic już nie zmieni.
Poszłam do dormitorium i położyłam się spać. miałąm nadzieję, że rodzice szybko odpiszą. Rano obudziło mnie ciche pukanie. otworzyłam oczy i zobaczyłam Śnieżkę z listem. Szybko otworzyłam okno i wzięłam list.
Kochana Lily!
Nie zależnie od tego co się stało i jaką decyzję podjęłaś. My się z tobą zgodzimy.
Czekamy na twój list z pewnymi objaśnieniami.
Kochamy cię Lily
Rodzice
Ich list był bardzo krótki, ale wiele mi wyjaśnił, "Oni się zgodzą" pomyślałam, chwyciłam pióro, pusty pergamin i zaczęłam mój list.
Kochani Rodzice!
Tutaj w Hogwarcie nie czuję się zbyt dobrze. Mam niewielu przyjaciół.
Nie czuję się szczęśliwa, więc podjęłam taką decyzję jaką podjęłam.
Nie chciałąbym żebyście się martwili. Dzisiaj pójdę do dyrektora i wszystko załątwię. Czakajcie na mnie na peronie bo wyjeżdżam...
***
Notka w pewnym sensie wszystko komplikuje. W żuciu Lily pojawią się nowa ważne osoby. W nowej szkole doświadczy wielu przygód, ale wszystkiego dowiecie się w nowej noci czyli już w środę, bo ona jest prawie gotowa.