piątek, października 26, 2007

...Co? Nigdy, chyba że...

zabić. Z wielkim rozmachem zatrzasnęłam księge.
-"Skąd Potter znał to zaklęcie"-pomyślałam i wyszłam z biblioteki.
Poszłam prosto do dormitorium, ale znając moje szczęście musiałam na kogoś wpaść. Był to chłopak, którego Potter i Black wypchnęli z łódki na początku roku.
-Uważaj jak łazisz-powiedział do mnie.
-Przepraszam, zamyśliłam się.
-To nie myśl szlamo.-warknął złośliwie i poszedł w swoją stronę.
A ja poszłam do wieży Gryffindoru.
-Lily, co się stało?- zapytała mnie Lana. -Jesteś cała roztrzęsiona.
Nie odpowiedziałam jej tylko pobiegłam na błonia. Było zimno gdyż nie było to już lato a chłodna zima. Owróciłam się i stanęłam bardzo blisko osoby,której się tu nie spodziewałam i nie chciałam aby tu była.
Tą osobą był nie kto inny jak James Potter.
-Co ty tu ro...?-Nie skończyłam, bo mnie pocałował.
Odepchnęłam go.
-Lily! Umów się ze mną.- powiedział słodkim głosem.
-Co? Nigdy, chyba że...- zaczęłam.
-Że co?- zapytał szybko Potter.
- Nie nic. Nigdy więcej mnie nie całuj.- powiedziałam i spoliczkowałam go, a następnie pobiegłam do zamku.
Dopiero teraz zaczęłam odczuwać jak jest mi zimno, szybko poszłam do łazienki i przebrałam się. Jak wyszłam spotkałam Lanę, która siedziała u siebie na łóżku.
- Lano.-zaczęłam, lecz ona wybiegła z dormitorium.
- O co jej chodzi?- zapytałam Sally.
- Chyba jest obrażona, nie uważasz?- odpowiedziała mi.
- Ale o co?
- No wiesz, Lana opowiadała mi,że przyszłaś do dormitorium cała roztrzęsiona i nic jej nie tłumacząc wybiegłaś na błonia.
- A o to chodzi.- Wreszcie zrozumiałam.- Ale ona nie powinna się na mnie obrażać.- powiedziałam.
- No ale w końcu jesteście przyjaciółkami i powinnyście sobie mówić wszystko.- Przecież ona powiedziała Ci wszystko o tym jak zobaczyła Syriusza i tą blondyne.
-Ale ja musiałam sie przewietrzyć i trochę ochłonąć.- zaczęłam sie usprawiedliwiać, chociaż wiedziałam, że Sally ma rację.
Poczułam się podle, czułam się winna temu co się wydarzyło.
Poszłam do PW i usiadłam przed kominkiem.
Nagle weszedł Syriusz z tą swoją lalunią. Tylko na to czekałam.
-Black, możemy pogadać?
- Nie wiem czy zauważyłaś, ale jestem trochę zajęty.
- Nic mnie to nie obchodzi- powiedziałam i zaciągnęłam go do dormitorium chłopców. Na podłodze panował wielki nieład, lecz mnie w tym momencie to nie obchodziło. Musiałam z nim pogadać.
- Black, czy ty naprawdę nie kochasz już Lany?
- A kto powiedział, że wogóle ją kocham.
- Ty przecież wysłałeś jej ten cholerny list.
- A o to ci chodzi.- powiedział.
Nie powiedziałam ani słowa więcej, bo do pokoju wszedł James.
Zobaczyłam na jego policzku czerwony ślad mojej ręki.
- Nie no stary dziewczyna cię pobiła, czy co?- zażartował Syriusz.
- A żebyś wiedział- powiedział wściekle James, a ja wybiegłam z dormitorium.
Pomyślałam, że przeprosze Lanę lecz coś mnie zatrzymało...

niedziela, października 21, 2007

...-Ty draniu jeden nie nawidzę Cię!!!...

Lana była naprawdę szczęśliwa. Po kolacji przyszła do niej Lily.
-A co ty taka szczęśłiwa? -zapytałam od razu jak weszła.
-Powiem ci w dormitorium. -powiedziała mi uradowana.
Porozmawiałyśmy jeszcze chwilę i poszłam.
Lana wyszła ze Skrzydła Szpitalnego już 1 stycznia.
Trawała w tedy jeszcze przerwa świąteczna.
nikt po nią nie przyszedł, bo wszyscy myśleli że wychodzi jutro,
ale pani pielęgniarka zlitowała się nad nią i wypuścia ją wcześniej.
Lana wyszła ze Skrzydła Szpitalnego i stanęła jak wryta
to co zabaczyła przechodziło wszelkie pojęcie.
Lana rozpłakała się.
Syriusz przytulał jakąś brunetkę. Była piękna.
Potem połączył ich namiętny pocałunek.
Lana nie wytrzymała, zaczęła krzyczeć
-Ty draniu jeden, nienawidze cię!!! -Para jak na komendę
się od siebie odsunęła -myślałam, że mnie kochasz -Lana nie mogła
pochamować łez. -Nienawidzę cię. -dodała cicho
i pobiegła do dormitorium. Syriusz pobiegł za nią, a że znał parę
skrótów to był w dormitorium dziewczyn wcześniej.
Ja również byłam w dormitorium i bardzo się zdziwiłam
jak zobaczyłam w drzwiach zasapanego Syriusza.
-C... co się stało?! -zapyatałam odrazu.
Syriusz nic nie powiedział tylko wszedł pod moje łóżko.
Zaraz po nim wbiegła Lana i rzuciła się na moje łóżko.
Była cała zpłakana.
-Lano co się stało? -ponowiłam swoje pytanie.
-S... Syriusz on rano mówił, że m...mnie k...kocha...
-i dlatego płaczesz? -zapytałam.
-N...nie, ale dzisiaj...go widziałam j...ak całował się z inną d...ziewczyną.
Nie mogłam w to uwierzyć.
-A... Ale jesteś pewna? -To znaczy jesteś pewna, że to był Syriusz?
-Tak -powiedziała i rozpłakała się. Jeszcze chwilę
z nią posiedziałam, a ona zasnęła.
Dopiero wtedy Syriusz wyszedł z pod łóżka.
Chciał coś powiedzieć, ale mu przerwałam.
-Ani słowa... -byłam naprawdę wściekła. -idziemy do waszego dormitorium.
I poszliśmy, a tam nikogo nie było więc mogliśmy poroz... to znaczy pokrzyczeć :).
-Syriuszu jak mogłeś? -nie mogłam w to uwierzyć.
-Ale to nie tak... -zaczął.
-To jak?! -przerwałam mu -chyba jeszcze umiem słuchać
co mówi do mnie Lana.
Nagle drzwi się otwarły.
-Syriusz dziś jest peł... -James nie dokończył, bo zobaczył mnie.
-O rany zapomniałem, już idę. -powiedział Syriusz.
-Co? -zapytałam -nigdzie nie idziesz jeszcze nie skończyliśmy.
-Później dokończymy naszą rozmowę. -powiedział i wyszedł.
Tak poprostu wyszedł. A ja wściekła wróciłam do dormitorium.
Następnego dnia nie dokończyliśmy naszej rozmowy,
bo Syriusz ciągle mnie unikał. poszłśmy z Laną na zajęcia.
Lana nie wyglądała najlepiej ciągle płakała, a Syriusz ciągle za nią latał,
co bardzo ją wkurzało. Ja poszłam do biblioteki poszukać trochę
nad tym jakiego zklęcia urzył porzeciwko mnie Potter.
Szukałam na tych bardziej groźnych.
-Jest -szepnęłam i wyciągnęłam starą książkę. Zaczęłam czytać:
Sadmonir jest to bardzo groźne zaklęcie.
Tylko potężny czarnnoksiężnik potrafi je rzucić dokłądnie.
W wypadku gdy użyje go niedoświadczony czarodziej ono trafi w tego
kto je rzuca. Skutki: Osoba traci przytomność. Wydaje się,
że serce nie bije i, że nie oddycha. Dlatego każdy kto spotka taką osobę
bierze ją za zmarłą. I zakopują ją. Gdyż jak zrobi się prześwietlenie to
wszystko wykazuje na to, że to był zwykły wypadek.
Dobrze użyte potrafi nawet...

niedziela, października 14, 2007

...Mały wypadek cz. 2...

Obudził mnie krzyk Sally -Lily! Lily wstawaj!
-Ale ja chcę wstać -powiedziałam przykrywając się kołdrą.
-Dobrze za pięć minut mamy śniadanie powiemy McGon...
-nie dokończyła, bo przerwał jej mój wrzask.
-TY CHYBA ŻARTUJESZ!!! Jak ja zdążę na zajęcia. -lamentowałam. -Dlaczego mnie nie obudziłyście?
-Nie mogłyśmy, same niedawno wstałyśmy. -powiedziała Marg. Odruchowo się ubrałam i pobiegłyśmy na zajęcia.
Miałyśmy pecha spóźniłyśmy się.
-Co to za spóźnienie -20 punktów i szlaban. Jutro o 17.00, a teraz już siadajcie. Poszłam z Sally sobie usiąść.
Wszyscy odedchnęli z ulgą na dźwięk dzwonka.
-No to super. Znając McGonagall to wyc... -Sally nie skończyła, bo ja stanęłam jak wryta.
-Lily co się stało? -pytała Sally.
-Gdzie jest Lana -dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że Lany nie było na zajęciach.
-Nie wim gdzie ona jest, nie widziałam jej od samego rana -powiedziała mi. Bałam się o nią.
Nagle usłyszałyśmy dzwonek. A następną lekcją były eliksiry z prof. Mikel była to opiekunka Slytherinu, która nie nawidziła Gryfonów.
A trzeba było wziąść pod uwagę, że eliksiry były w lochach, a one były na 3 piętrze.
Teraz to już naprawdę póściły się biegiem. Na dole były po 20 minutach.
-O nie! -jęknęłam -Znowu się spóźniłyśmy.
-Nie lamentój tylko chodź -pośpieszała mnie Sally.
I weszłyśmy. -Co! Jak śmiecie spóźniać się na moje lekcje!!! -wykrzyknęła.
- To już zawiele -50 punktów odejmóje Gryfonom i macie u mnie w sobotę szlaban.
Gdy wyszłyśmy z klasy wszyscy patrzyli na nas z pode łba.
-Wredna jędza -syknęłam do Sally.
-Hej dziewczyny. -odwróciłyśmy się, stali tam dwaj najbardziej znienawidzeni przezemnie chopcy Potter i Black. -CZEGO!!! -zapytałyśmy bardzo "miło".
-Od kiedy nasza pilna Evans zbiera szlabany. No pięknie
70 punktów w jeden dzień -zakpił Black.
-Choć Lily po takich jak rodzina Blacka można się zpodziewać wszystkiego
-powiedziała do mnie Sally. I poszłyśmy do toalety.
-O nie zapłaci mi za to. -Black już chciał iść za nią, ale Potter go zatrzymał
-Zaczekaj zemścimy się w inny sposób.
Dziewczyny poszły do toalety otworzyły drzwi i stanęły jak wryte. Koło umywalek leżałą Lana. Była całą we krwi. Nie czekałyśmy dłużej tylko zaniosłyśmy ją do SS.
Poszłyśmy powiadomić Remusa. Gdy mu to powiedziałyśmy strasznie zbladł.
I nic nie mówiąc pobiegł do SS, a my poszłyśmy do dormitorium i zastanawiałyśmy się nad tym kto mógł jej coś takiego zrobić.
Gdy nic nie wymyśliłyśmy to poszłyśmy spać.
Lana obudziła się dopiero po 2 miesiąca, akórat 6 grudnia. I na jej łużku był ogromny stos prezentów. Bardzo się ucieszyła, że przyjaciele o niej pamiętali.
Zaczęła otwierać prezenty.
Pierwszy był od Syriusza, a był to prezent naprawdę piękny mienowicie to byłą piękna branzoleta i naszyjnik, a był tam takrze list
Droga Lano!
Nie obrażaj się na Lily za to, że powiedziała,
że się we mnie zakochałaś, bo tak szczeże to ja Ciebie kocham!!!
Piszę to w liście, bo wiem, że nikomu tego nie powiesz
a jak bym chciał Ci to powiedzieć to napewno ktoś by podsłuchał.
Zapamiętaj sobie, że Cię kocham
Syriusz!
Lana była naprawdę szczęśliwa i pomyślała -"Ja też cię kocham".

sobota, października 13, 2007

...Mały wypadek cz.1...



















Chłopcy szli razem na błonia, bo byli tam umówieni z dziewcznami. Gdy tam doszli zobaczyli mnie strasznie naburmuszoną, byłam zła na Lanę i Sally bo to one kazały mi iść z nimi. Nie chciałam się zpotkać z tymi gumochłonami Potterem i Blackiem.
Jak chłopcy przyszli to Potter powiedział na przywitanie -Witaj Liluś, piękny dziś dzie... -nie dokończył, bo przyłożyłam mu prosto w twarz. -Jeszcze raz mnie tak nazwiesz to pożałujesz. -Poprostu kipiałam ze złości. Potter też wyglądał na naprawdę wściekłego. -Przeproś mnie! -wykrzyczał mi prosto w twarz -Nie masz prawa mnie bić! Jasne! Przepraszaj!!!-W jego oczach można było zobaczyć bardzo groźne iskierki. -Ty chyba żartujesz Potter nigdy Cię nie przeproszę -Odwróciłam się do niego plecami. Już chciałam odejść gdy...
-Sadmonir! -Wrzasną Potter. Poczułam coś dziwnego, upadłam. ostatnie co pamiętam to szyderczy śmiech Pottera i krzyk przyjaciółek.
-Potter coś ty zrobił! ty gamoniu, debilu jeden! Nie widzisz że ona się nie rusza.
Zemdlałam. Obudziłam się w Skrzydle Szpitalnym (SS). Zobaczyłam
zatroskane spojrzenie Remusa.
-No nareszcie się obudziłaś, idę po dziewczyny. Obiecałem, że im powiem.
I poszedł, a ja zostałam sama. Po kilku sekundach do sali wparowali
wszyscy moi przyjaciele oprócz Pottera i Balcka.
Zrobiło mi się smutno myślałam że Potter przyjdzie mnie przeprosić.
-Lily nareszcie się obudziłaś. Ten Potter przynajmniej dostał nauczkę. -powiedziała Lana.
-Co mu zrobili?- zapytałam.
-Został zawieszony w prawach ucznia, urzył naprawdę potężnego zaklęcia -odpowiedział mi Lupin.
-Wynoście się z tąd, ale już to szpital ta dziewczyna była w śpiączce przez
3 tygodnie a w...
-Co!!!? Pani żartuje ja muszę wszystko nadrobić. Musi mnie pani wypisać.
-O nie, nie. Poleżysz tu jeszcze tydzień i w porządku.
Przyjaciele poszli. A ja zostałam sama.
Przez następne dni nikt mnie nie odwiedził.
Dopiro ostatniego dnia przyszła do mnie Lana.
-Witaj, dzisiaj cię wypisują. Przepraszam że cię nie odwiedzałam,
ale pani Mant wielokrotnie nas wyganiała.
-A czy Potter był z wami? -zapyatłam.
-Eee... No nie.
-Acha -powiedziałam smutno.
Poszłyśmy do pokoju wspulnego (PW), a tam wszyscy już siedzieli.
Po mpewnym czasie -Może zagramy w Chwilę Prawdy co? -zapytała ucieszona Lana. Wszyscy wyrazili zgodę.
Pierwsze pytanie zadałam ja.
-Lano czy ty czsem nie zakochałaś się w Syriuszu?
Lana strasznie się zaczerwieniła -Skąd taki pomysł? -zapytała
-No cóż jak byliśmy na błoniach to ciągle na niego patrzyłaś.
Lana się rozpłakała i pobiegła do dormitorium,
a Syriusz również czerwony powiedział, że musi się przejść.
-No to konie gry-powiedziałam.
-A kto tak powiedział? -zapytał Potter.
-Ja debilu. -powiedziałam i poszłam do dormitorium,
tam zastałam płaczącą Lanę, wolałam dzisiaj z nią nie rozmawiać...

wtorek, października 09, 2007

...Odwalcie się ode mnie!...





















-O Boże już 9.00! -lamentowałam od samego rana. -Jak ja zdążę na 10.30!
A prawdę mówiąc to nie byłam gotowa.
Zapomniałam się wczoraj spakować, więc dzisiaj robiłam to w wielkim pośpiechu.
-Lily pośpiesz się! -wołała mama.
-Już idę jeszcze sekundka i schodzę!


***
Za pół godziny.
-Już jestem. to jak jedziemy?
-Tak idź do samochody. Tata już tam jest, ja zaraz do was dojdę. -mówiła mama.
I pojechaliśmy. Na peron dotarliśmy za
1 godzinę. Zaczęłam się trochę denerwować, bo zostało nam zaledwie kilka minut.
-Pamiętajcie, że was kocham. Napewno przyjadę na święta. Nie zapomnijcie o mnie -żegnałam się z rodzicami. Uściskałam ich jeszcze i weszłam do pociągu.
Zaczęłam szukać wolnego przedziału. W końcu został już ostatni.
"Żeby tam była Lana, żeby tam była Lana" myślałam.
Weszłam do przedziału, a tam siedzieli dwaj chłopcy i jedna dziewczyna.
-Przepraszam, czy tu wolne? -zapytałam bardzo miło.
-Oczywiście siadaj -odpowiedziała mi dziewczyna. -Jestem Sally Houps.
-Ja jestem Remus Lupin -powiedział mi chłopak. -a to Peter Petigwiu.
-Lupin? -zapytałam -Czy ty może jesteś rodziną do Lany Lupin?
-Owszem. Jestem jej bratem.
-Cześć Remus! -Do przedziału wparowali jak gdyby nigdy nic dwaj chłopcy i Lana.
-Cześc Lily -powiedziała Lana -Jak wakacje?
-Nawet dobrze. -odpowiedziałam.
-Jestem Syriusz Balack. -przedstawił się niebiańsko przystojny chłopak.
-Ja jestem...
-O nie Potter. -wyrwało mi się.
-Och Liluś, witam cię.
-NIE NAZYWAJ MNIE LILUŚ POTTER!!! -krzyknęłam.
-Och wybacz Liluś. -powiedział.
Byłam czerwona ze złości. Ten Potter za dużo sobie pozwala.
-To że ten osiłek -tu pokazałam na Backa -jest blisko nie znaczy, że mam ci nie dowalić. JASNE!! -powiedziałam "miło".
-Zamknij się wiewióro. Bo inaczej użyjemy bardziej drastycznych środków. -Powiedział Syriusz.
Wyszłam z tego przedziału i poszłam do innego. Naszczęście znalazłam w miarę wolny przedział. Siedziała tam tlko jedna dziewczyna i chłopak.
-Cześć, czy tu jest wolne? -zapytałam.
-No jasne, sadaj. Jestem Margaret Lips.
-Ja jestem Lily Evans.
-Ja jestem Tom Welt. -powiedział mi chłopak.
Z Margaret szybko się zaprzyjaźniłam, z Tomem również.
Po jakiejś 1 godzinie usłyszeliśmy jak ktoś woła, że za niedługo Hogwart.
Nie mogłam się doczekać.
-"Będę miała wspaniałe przyjaciółki" -pomyślałam.
I dojechaliśmy.
-Lily gdzieś ty była? -pytała mnie Lana. -szukałam cię po całym pociągu.
-Liluś, kochanie gdzie byłaś? -pytał Potter.
-ODWALCIE SIĘ ODE MNIE!!! -Ten Potter naprawdę mnie rozwścieczył.
-Chodź Marg. -powiedziałam do Margaret.
-Pirszoroczni, pirszoroczni tutaj! -Wołał olbrzym.
Trochę się go przestraszyłam. Okazało się, że do
zamku popłyniemy łódkami.
Nagle usłyszałam głośny pisk. Zaczęłam się rozglądać. I zobaczyłam
Potter i Black, wyrzucili z łódki jakiegoś chłopaka o strasznie
tłustych włosach i chaczykowatym nosie. Mieli niezły ubaw.
Zauwarzyłam, że Potter zerka na mnie od czasu do czasu.
Zapewna sprawdzał czy mnie to rozśmieszyło, ale
ja tylko się odwróciłam. Gdy wysiedliśmy
to w końcu zobaczyłam zamek.
Nigdy nie widziałam czegoś równie pięknego.


Weszliśmy do zamku, a tam czekała na nas jakaś kobieta,
która wyglądała na bardzo surową.
Miałam nadzieję, że nie jest to żadna nauczycielka,
ale niestety okazało się, że to profesor McGonagall.
-Za chwilę wejdziemy do Wielkiej Sali (WS), tam zostaniecie
przydzieleni do domów -powiedziała nam. -teraz chodźcie za mną.
Ceremonia przedziału polegała na tym, że dana osoba podchodziła
do krzesła, siadała na nim i zakładała na głowę Tiarę Przydziłu.
Prosesor McGonagall wyczytawała nazwizka uczniów.
-Houps Sally.
-Gryffindor! -wrzasnęła tiara.
-Evans Lilyanne.
-Gryffindor!!! -przy stole Gryfonów rozległy się wrzaski, a mi ulżyło.
-Laear Misty.
-Haffelpaff! -tym razem przy stole na końcu rozległy się głośne wrzaski.
Niestety Potter i Black również trafili do Gryffindoru. Razem z Laną, Margaret, Remusem i Peterem.
Poszliśmy do swoich dormitoriów.
-Cześć, Jestem Margaret. -powiedziała.
-Ja jestem Lana, a to Sally. Mam nadzieję, że dobrze będzie się nam mieszkało.
-Zajmuję łazienkę- wrzasnęłam, a wszystkie dziewczyny póściły się
biegiem, w pogoni za mną. Na szczęście udało mi się uciec i bezpiecznie
zamnąć w łazience. Zanim wyszłamminęło pół godziny i
dziewczyny zdąrzyły się rozpakować.
Po mnie do łazienki wparowała Saly, następnie Lana, a na końcu Marg.
Ja również się rozpakowałam.
Potem urządziłyśmy sobie wieczorek zapoznawczy.
Z Sally i z Marg zprzyjaźniłam się równie szbko
jak z Laną...







poniedziałek, października 08, 2007

...Nowa znajomość...

-Przepraszam, zagapiłam się. To moja wina. -tłumaczyła.
-Nie, nie to ja się zamyśliłam -powiedziałam. -A tak przy okazji, jestem Lily Ewans.
-Lana Lupin -powiedziała -miło mi cię poznać.
-Może pójdziemy do Madam Malkin, żeby kupić szaty. -zapronowałam.
-Przykro mi ja już kupiłam sobie szatę -wyglądała na zmartwioną. -Taraz idę do księgarni. Może tam się spotkamy? -Dodała.
-No jasne świetny pomysł.
I ruszyłam samotnie do madam Malkin. Gdy weszłam zobaczyłam, że jakiś chłopak mieży już szatę. Był on bardzo przystojny. Miał brąząwe oczy i bardzo rozczochrane czarne włosy.
Ciągle się w niego gapiłam. Dopiero gdy on się odwrócił oprzytomniałam.
Gdy zobaczył, że się na niego patrzę, nic nie powiedział tylko uśmiechnął się do mnie. Zarumieniłam się, gdyż on tak pięknie wyglądał uśmiechając się...
-No dobrze panie Potter.
Szata gotowa. -powiedziała sprzedawczyni.
-Więc teraz Pani -powiedziała do mnie. -też do Hogwartu? -zapytała.
I nie czekajać na moją odpowiedź nałożyła na mnie kawał materiału i w co niektórych miejscach powbijała szpilki.
Zauwarzyłam, że ów chłopak nie wyszedł tylko przyglądał się mi.
Zaczęło mnie to wkurzać. Madam Malkin gdzieś wyszła, a ja powiedziałam zdenerwowana -Co się tak na mnie gapisz?
-A co nie mogę? -zapytał bardzo "spokojnie".
-Szata gotowa -powiedziała madam Malkin, która już wruciła z rachunkiem. Ja zapłaciłam i wyszłam. A ów przystojniak wyszedł zaraz za mną.
-Czego za mną łazisz co? -zapytałam. On tylko wzruszył rękami i nic nie powiedział.
-Witaj Lano. -przywitałam się z panną Lupin.
-Cześć! Co tak długo? -była trochę zdziwiona.
-Wybacz mi, ale musiałam się wyżyć na Potterze. -powiedziałam z lekką ironią w głosie.
-Na Jamesie? -Lana była naprawdę zdziwiona. -Ty chyba żartujesz.
-T-ty go znasz? -zapytałam przestaszona.
-No tak to jest mój najlepszy przyjaciel, on też idzie w tym roku do Hogwartu. -powiedziała. A potem dodała mi na ucho.
-Ale myślę, że on wcale nie chce ci dokuczyć. Tym razem to on się chy ba zakochał.
Mimowolnie się zarumieniłam.
Poszłam do samochodu, a tam czekali na mnie rodzice.
-Co tak długo? -zdziwiła się mama.
-No co, zawieram nowe znajomości. -powiedziałam. I opowiedziałam im "wszystki" co się wydarzyło. Pomijając kłótnię z Potterem.
Już odjeżdżaliśmy gdy nagle sobie o czymś przypomniałam.
-Mamo, tato zaczekajcie. Jeszcze nie mam sowy!
Wybiegłam z samochodu i poszłam do sowiarni.
Wybrałam sobie piękną, śnieżną sowę i nazwałam ją Śnieżka.
Wróciłam do samochodu i pojechaliśmy do domu.
Petuni zbierało się na płacz, gdy to zobaczyła. Miała taką dziwną minę :-).
Oczywiście ja się z tego cieszyłam.
Gdy byłam w swoim pokoju nie mogłam się zdecydować co mam spakować.
Wzięłam więc kawałek paperu, pióro i napisałam list do Lany.
Droga Lano!
Mam nadzieję, że nie gniewasz się za to, że obraziłam Pottera, ale on
naprawdę nie przypadł mi do gustu.
Nie wiem co spakować do Hogwartu, gdyż mam tyle rzeczy, że nie mogę się zdecydować.
Gdy byłam w księgarni kupiłam sobie dodatkowe
lektury i nie wiem czy mam je wziąść ze sobą.
Błagam poradź mi coś.
Nie mogę się doczekać naszego spotkania.
Mam ogromną nadzieję, że usiądziemy razem w przedziale.
Nie mogąca się doczekać naszego spotkania.
Lily!
Wysłałam list z nadzieją, że nie będę musiała czekać
długo na odpowiedź.
Wzięłam jedną z dodatkowych książek i całkowicie pogrążyłam się
w lekturze. Następnie zeszłam na kolację tam już wszyscy siedzieli
i jedli. Więc ja też usiadłam i również zaczęłam jeść.
-Mamo, tato, a odwieziecie mnie na peron prawda?-zapytałam niepewnie.
-Oczywiście, że tak. Mamy do zrobienia trochę zakupów.
Ale mam nadzieję, że przyjedziesz na święta do domu? -zapytała mama.
-Mam taką nadzieję. -powiedziałam i odeszłam od stołu.
***
Gdy obudziłam się zobaczyłam list. Zaczęłam go czytać:
Kochana Lily
Ja spakowałam wszystkie ubrania.
Tak samo książki. Ja również mam nadzieję,
że spotkamy się na peronie. I również nie mogę się doczekać.
Oczywiście nie obraziłam się za Pottera. A co do waszej miłości
to chyba miałam racię. James nic innego nie mówi jak np.
"Liluś jaka ty jesteś piękna". Lub. "Mam nadzieję, że przyśnisz mi się dzisiaj".
O po prostu nie może się doczekać spotkania z tobą.
Wielokrotnie wyganiałam go z domy, bo nie chciało mi się go słuchać.
Również tęskniąca
Lana
Tan list jeszcze bardziej odizolował mnie o Pottera.
Miałam nadzieję, że on nie będzie z nami w przedziale. A jak by był
to ja napewno w nim nie usiądę.
Te postanowienia przyniosły mi pewną ulgę...

niedziela, października 07, 2007

...Ulica Pokątna...

Obudził mnie głos mamy dobiegający z dołu, która wołała:
-Lily zejdź na dół za chwilę jedziemy!
Zerwałam się z łużka tak szybko, że aż się przewróciłam. Wparowałam do łazienki i byłam gotowa już po 20 minutach. Co w moim przypadku jest bardzo dziwne, bo zwykle to z łazienki wychodzę po godzinie. Poszłam na dół zjeść śniadanie. Wszyscy byli już gotowi.
-Lepiej coś zjedz, bo zaraz jedziemy-powiedział tata.
Petunia zeszła do kuchni w szlafroku.
-To ty z nami nie jedziesz?-zapytałam.
-Nie mam zamiaru się ośmieszać.
Przecież wiadomo, że coś takiego nie istnieje-odpowiedziała złośliwie.
Pojechaliśmy 0 10.00.


***


Szliśmy jedną z ulic Londynu. I nagle...
-Jest! Jest! Patrzcie to tu Dziurawy Kocioł!-Krzyczałam jak opętana.
Niektórzy z przechodzących obok nas ludzi patrzyli
na mnie ze zdziwieniem.
-Lily nie krzycz tak-upomniała mnie mama.
-Chodźmy tam.
I weszliśmy. Byli tam dziwnie ubrani ludzie w pelerynach.
Podeszliśmy do barmana i zapytaliśmy o ul. Pokątną.
-Och, pierwszoroczna.
Chodźcie za mną-powidział uśmiechając się do nas.
Zaprowadził nas pod wielki mur.
Zastukał w niego krutkim patykiem jak się póżniej okazało różdżką.
Potem stała się rzecz niesamowita mur rozstąpił się ukazując przejście. Weszliśmytam i naszym oczom ukazała się długa ulica.
-Mamy iść do banku Gringotta, aby wymienić pieniądze-przeczytałam z listu.
Zaczęliśmy się rozglądać szukając tego banku,
ale nie dało się go ominąć.
Był ogromny. Weszliśmy do niego i omało nie krzyknęłam.
Były tam małe stwory.
Tata śmiało poszedł do jednego ze stworów i zamienił pieniądze.
Wychodząc wyciągnełam list i przeczytałam go rodzicom:

Hogwart
Szkoła
Magii i Czarodziejstwa


Umundurowanie

Studenci pierwszego roku muszą mieć:
1. Trzy komplety szat roboczych (czarnych);
2. Jedną zwykłą spiczastą tiarę dzienną (czarną);
3. Jedną parę rękawic ochronnych (Ze smoczej skury, albo
podobnego rodzaju);
4. Jeden płaszcz zimowy (czarny, zapinki srebrne);


Uwaga: wszystkie stroje uczniów powinny
być zaopatrzone w naszywki z imieniem.



Podręczniki:
Wszyscy studenci powinni mieć
po jednym egzemplarzu następujących dzieł:
Standarowa księga zaklęć(1 stopień) Mirandy Goshwak.
Dzieje Magii Bathildy Bagshot.
Teoria magii Alberta Wafflinga.
Wprowadzenie do transmutacji (dla początkujących) Emerika Switcha.
Ciemne moce: Poradnik Samoobrony Qentina Trimble'a.
Pozostałe wyposażenie
1 różdżka
1 kociołek (cynowy, rozmiar 2)
1 zestaw szklanych, lub kryształowych fiolek
1 teleskom
1 miedziana waga z odważnikami
Studenci mogą mieć także 1 sowę ALBO
jednego kota, ALBO jedną ropuchę.
PRZYPOMINA SIĘ RODZICOM, ŻE
STUDENTOM PIERWSZOROCZNYCH LAT
NIE ZEZWALA SIĘ NA POSIADANIE WŁASNYCH MIOTEŁ!
-No to cóż, chyba trzeba zrobić zakupy- powiedział tatko
-Od czego zaczniemy?
-Może pójdziemy po różdżkę-powiedziałam nie mogąc się już doczekać.
Weszliśmy do sklepu nad którym widniał napis
Ollivanderowie: wytwórcy najlepszych
różdżek od 382 r. przed now erą.
Była tam już jedna dziewczyna, która wymachiwała różdżką,
a sprzedawca się uśmiechnął i powiedział
-No pani Lupin znaleźliźmy właściwą.
Po czym zwrócił się do mnie-Pani...
-Lily Evans. -powiedziałam.
-Tak więc Pani Evans proszę stanąć tutaj.
Następnie podał mi różdżkę, a ja nią machłam.
Okazało się, że to właśnie ta różdżka.
Wyszłam ze sklepu. Rodziców nie było. No tak przecież kazałam im żeby poczekali na mnie w samochodzie, a ja sobie
sama wszystko kupię.
Szłam przed siebie i nagle na kogoś wpadłam.
Była to owa dziewczyna,
która kupywała różdżkę. Miała ona piękne bląd włosy
i niebieskie oczy.
Mówiąc jednym słowem była piękna.

sobota, października 06, 2007

...Zdziwienie małej czarownicy...

Dzisiaj wstałam bardzo wcześnie, a mianowicie o 6.00. Nie mogłam już zasnąć więc poszłam do toalety i załatwiłam wszystkie poranne czynności, gdy wyszłam była już 7.00 więc poszłam do kuchni i przygotowałam śniadanie. Mama przyszła pół godziny póżniej, a tatko zeszedł zaraz za nią.
Dokładnie o 10.15 usłyszeliśmy zgrzyt klapki.
-"Pewnie listonosz"-pomyślałam.
-Lily kochanie idź to pewnie listonosz-powiedział tatko.
Więc poszłam po listy. Gdy wróciłam Petunia siedziała już przy stole i rozmawiała z rodzicami.
-Proszę-podałam korespondencję mamie.
-Lily jeden list jest do ciebie.
I rzeczywiście był tak dokładnie zaadresowany, że nie było mowy o pomyłece. Zaczęłam czytać:
Hogwart
Szkoła
Magii i Czarodziejstwa...
Dyrektor: Albus Dambldor
(Order Merlina Pierwszej Klasy, Wielki Czar., Gł. Mag,
Najwyższa Szycha, Międzynarodowa Konfed. Czarodziejów)
Szanowna Pani Evans,
Mamy przyjemność poinformowania Pani,
że została Pani przyjęta do Szkoły Magii i Czarodziejstwa
Hogwart. Dołączamy listę niezbędnych książek i
wyposażenia.
Rok szkolny rozpoczyna się 1 września.
Oczekujemy pani sowy nie później niż 31 lipca.
Z wyrazami szacunku,
Minerwa McGonagall,
Zastępca dyrektora
-Jaka to szkoła?-dopytywała się mama.
-Szkoła Magii i Czarodziejstwa-przeczytałam patrząc do listu.
Właśnie wtedy zobaczyła, że w kopercie jest jeszcze
jeden list:
Szanowna Pani Evans,
Ponieważ pochodzi Pani z rodziny nie magicznej,
śmiemy przypuszczać, że wiele formalności związanych
z przybyciem do szkoły sprawi Pani problemy.
Dlatego przesyłamy ten list z krótkim objaśnieniem.
Aby zakupić niezbędne szkolne przedmioty musi Pani
się udać na ul. Pokątną.
Znajduje się ona w Londynie.
Tam musi Pani odnaleźć pub o nazwie Dziurawy Kocioł.
Gdy się Pani tam znajdzie wystarczy zapytać o wyżej wspomnianą ulicę,
a zostanie udzielona pomoc.
Na owej ulicy musi Pani odnaleźć bank Gringotta,
aby wymienić zwykłe pieniądze na simeleony.
Potem może Pani zaopatrzyć się w potrzebne rzeczy.
Proszę nie zapomnieć o kupnie sowy i przesłaniu
listu potwierdzającego.
Dnia 1 września z peronu 9 i 3/4 odchodzi ekspres do Hogwartu.
Aby się tam dostać wystarczy wejść w barierkę między peronem
9 a 10. Gdyby był z tym jakiś kłopot wystarczy
się trochę porozglądać.
Z wyrazami szacunku
Minerwa McGonagall
zastępca dyrektora
-Będę czarownicą?-zapytałam z powrotem wkładając list do koperty.
-Już nią jesteś- odpowiedziała mi Petunia-ośmieszycie się tylko.
-Jutro pojedziemy do Londynu i zobaczymy czy istnieje coś takiego jak
Dziurawy Kocioł. Narazie pomóżcie mi pozmywać-powiedziała mama.
O 20.00 byłam już u siebie w pokoju. Rozmyślałam co
przyniesie kolejny dzień...